sobota, 21 lutego 2015

zakupy... czyli co mam wspólnego z Marilyn Monroe





"Pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy"
                                              
                                                Marilyn Monroe



***










I wiecie co? Chyba przyznam rację Marilyn ;)





 






Chociaż z drugiej strony - lubię świadomość, że pieniądze są. W razie czego. Na zapas. Na czarną godzinę (brrrr... bardzo nie lubię tego określenia).






  






Ale od początku ... 

Doszłam do siebie. Do domu i równowagi. Tej wewnętrznej. Ogarnęłam wywrócone na chwilę do góry nogami życie, pozamiatałam kłęby smutku błąkające się jeszcze gdzieniegdzie po kątach. Otworzyłam szeroko okna, przywitałam słońce. A radości i uśmiechowi otworzyłam drzwi. Domu i serca. Wyciszyłam rozedrgane emocje i uspokoiłam nadszarpnięte nerwy. Schowałam łzy. Na kiedyś. I ...

I poszłam na zakupy ...

:)





  






Tak, właśnie zakupy.





 






A teraz siedzę i myślę. Zastanawiam się o co chodzi? I dochodzę do wniosku, że być może o tzw. "równowagę w przyrodzie". Nie jestem pewna, bo nie zawsze moim antidotum na smutek są zakupy. Ale tym razem tak. I wiecie co? Pomogło, sprawiło radość, było nagrodą. Ale za co? Za heroizm? Za przetrwanie? "Za" czy po prostu i mimo to, ot tak? 














I tu dochodzę do wniosku, że natura ludzka jest dziwna. Bo przecież to, że zagrożenie minęło, że najgorsze już za nami, że już jest dobrze powinno wystarczyć. Dać radość i nadzieję. I dało. Dało "kopa" do tego aby na nowo poukładać hierarchię spraw ważnych i ważniejszych, zignorować te zupełnie nieważne oraz przypomnieć sobie o tych najważniejszych. OK. Ale ja potrzebowałam oprócz wielkich słów 



DZIĘKUJĘ, ŻE BYŁAŚ 



DZIĘKUJĘ, ŻE JESTEŚ



DZIĘKUJĘ



jakiejś nagrody?!

Nie wiem.

A może chodzi po prostu o sprawienie sobie drobnej przyjemności (drobnej?!).





 






A może to nasza próżność, chęć posiadania, nadmierny materializm ...

Niedawno przeczytałam, że powinno się kupować tylko to co jest nam potrzebne. Dzięki temu są pieniądze a przestrzeń wokół niezagracona. To prawda. Bo czy potrzebny mi jest kolejny koc tylko dlatego, że jest ładny, aksamitny w dotyku i wspaniale prezentuje się na mojej sofie? Czy aby na pewno nowa doniczka czy też pościel fantastyczna w dotyku i prezencji to to, o co chodzi w moim życiu? Chyba jednak nie. A mimo to idę i kupuję. Zamawiam, przelewam, oczekuję i z niecierpliwością odbieram przesyłkę. I cieszę się jak dziecko. Biegnę do domu i uwielbiam ten moment zanim rozpakuję pudełeczka kryjące tajemnicę, niespodziankę, przyjemność. Oglądam, przymierzam, wącham, przepadam... 






  






Uwielbiam. To moja słabość. Nie jedyna ...






 





Ale o tym innym razem ...





 
















***








Po tak długich miesiącach
po tak strasznej rozłące 
jakie oczy masz modre,
jakże usta gorące

Więc to prawda! więc jesteś? 
więc dotykam Cię żywą,
istniejącą jak życie
i jak życie prawdziwą? 

Klękam, stopy Twe kładę
na mą głowę schyloną 
palce moje są zimne 
myśli huczą i płoną (...)



                                                     Emil Zegadłowicz
                                                                                        "Przywitanie" (fragment)


* * * polecam w wykonaniu: Michał Żebrowski & Kasia Nosowska pod tytułem "Nocą przed snem marzę"




***





Miłego wieczoru ...






 









środa, 18 lutego 2015

szczęście

     



"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia"
                                                                      
                                                                            Jonathan Carrol













Nie było mnie kilka dni. Mam wrażenie, że byłam w innym wymiarze, w innym świecie
a właściwie to jakby poza nim ...













Kiedy zdrowie a nawet życie kogoś mi bardzo bliskiego jest zagrożone staję się innym człowiekiem. 
Nie słabym, zmartwionym, cierpiącym. Nie. 
Ja staję się strongwomen. Dostaję mocy, sił i energii, o których istnieniu na co dzień nie zdaję sobie sprawy. Jestem gotowa na wszystko i mogę wszystko. Wszystkiemu daję radę. Nie muszę wtedy spać ani jeść ...












Wystarcza wówczas adrenalina i wola walki.












Ale mam nadzieję, że najgorsze już za nami ...














A ja wracam do siebie. W przenośni i dosłownie. I wiecie co jest w tym wszystkim najdziwniejsze? To, że dopiero takie trudne chwile uzmysławiają mi jaką jestem szczęściarą. Nie dlatego, że MAM to i owo, ale dlatego, że JESTEM. Jestem zdrowa (a tylko bywam przeziębiona, przemęczona), widzę, czuję, słyszę ... Nie muszę walczyć o każdą kolejną minutę, nie zastanawiam się czy ta trwająca jest już ostatnią ... Mogę sama chodzić, jeść i pić. ŻYĆ.  Po prostu i normalnie. 







****************************************************






Tak łatwo z rąk wymyka się.
Ucieka wciąż, znika we mgle.
A ty je chcesz na własność mieć.
Chcesz zamknąć na klucz. Przed światem schować.
Skryć jak skarb, swój prywatny skarb.
Niemożliwe.

Bo szczęście to przelotny gość.
Szczęście to piórko na dłoni,
co zjawia się, gdy samo chce
i gdy się za nim nie goni.

Tym więcej chcesz im więcej masz.
Wymyślasz proch, chcesz sięgnąć gwiazd.
Lecz to nie to, nie to, nie tak.
I ciągle czegoś nam brak do szczęścia,
wciąż nam brak, tak zachłannie brak.
Otwórz oczy.

Szczęście to ta chwila co trwa,
niepewna swojej urody.
To zieleń drzew, to dzieci śmiech.
Słońca zachody i wschody.


Więc nie patrz w dal,
bo szczęście jest tuż obok nas.
W zwyczajnym dniu, w zapachu domu,
wśród chmur, w ciszy traw.
Jest blisko nas, blisko tak, blisko tak!

Bo szczęście to przelotny gość,
przebłysk słonecznej pogody.
I dużo wie, kto pojął, że
szczęście to garść pełna wody.

Szczęście to ta chwila co trwa,
szczęście to piórko na dłoni,
co zjawia się, gdy samo chce
i gdy się za nim nie goni...






                                                   Tekst piosenki "Na dłoni"

                                                     autor - Anna Maria Jopek






**************************************************


  


 


 






***






sobota, 7 lutego 2015

niespiesznie



"Nadal chcę być sobą, gdy obudzę się pewnego pięknego ranka i zjem śniadanie 
u Tiffany'ego"

Holly do Paula "Freda"
"Śniadanie u Tiffanny'ego"




***









WEEKEND !!!


Już ?! 
Znowu ?!
Nareszcie !


:)))



Za oknem piękna pogoda, SŁOŃCE. Na stoku narciarskim ruch nie nie mniejszy niż w supermarkecie o tej porze dnia, a u mnie  ...  ŚNIADANIE. 






 




No i co z tego? Jak wszędzie. 





 





Niezupełnie. U mnie jest śniadanie CELEBROWANE. Niespieszne. 
Bez patrzenia na zegarek. 
To sobotnie śniadanie. Weekendowe. 





  




 





W tygodniu są to poszczególne półprodukty wrzucane pośpiesznie do torby - pieczywo, jakaś wędlina, trochę nabiału i oczywiście owoc, nawet dwa. I biegniemy. Każdy w swoją stronę, znaczy do pracy. 


A dzisiaj? 


CELEBRATION


Brzęk talerzy, szum gotującej się wody, trzask pękającej skórki krojonego chleba. 







Aromat parzonej kawy miesza się z zapachem świeżo zerwanej bazylii i oliwy o cytrynowym posmaku.  

I nawet wędzona makrela zdaje się być dzisiaj nadzwyczaj aromatyczna ;) 




***



- Na co masz ochotę ?
- A może ... ?
- Jeszcze kawy ?




***





"Za dużo oczekiwałem od życia. Teraz wystarczyłby mi pocałunek na śniadanie, dobre słowo na obiad i czułe spojrzenie na kolację. Lub w pościeli deser ..."

(Autor mi nie znany)



***



Cudownego weekendu  !

bl




wtorek, 3 lutego 2015

nie lubię poniedziałku ...




  





To jeden z bardziej wytartych frazesów jakie znam. A jednak coś w tym jest, bo ja też 

NIE LUBIĘ PONIEDZIAŁKÓW! 

Wszystkich. 

No, może prawie wszystkich. 



  







Lubię te, które za sprawą cudownego zrządzenia losu (czytaj - święto w kalendarzu) bądź też za sprawą służbowego druczku euforycznie wypisywanego a potem mniej euforycznie podpisywanego przez przełożonych (czytaj - wniosek o urlop) stają się przedłużeniem błogostanu weekendowego. 





   




I wcale nieprawda, że potem wtorek jest znienawidzonym poniedziałkiem. 
Nie. 
Wręcz przeciwnie - jest dniem, po którym nadejdzie środa, czyli środek tygodnia a to już napawa optymizmem, bo do weekendu zostało już tylko ... 





 



        





Taak. Tydzień powinien zaczynać się we wtorek! 
A póki co dzisiaj jest poniedziałek, na szczęście jeszcze tylko przez niecałą godzinę.





********



Ten dziwny poniedziałkowy post zakończę cytatem z mojej ulubionej swego czasu bajki / książki (chyba nadal bardzo ją lubię), który jak myślę zobrazuje ostatecznie całość, cokolwiek by to nie znaczyło ;)



                    "Co komu do tego, skoro i tak mniejsza o to?"
                     
   Kłapouchy "Kubuś Puchatek" - A. A. Milne


;)))

Byle do piątku! 

Pozdrawiam


bl